Recenzja filmu

Czarny młyn (2021)
Mariusz Palej
Iwo Wiciński
Pola Galica-Galoch

Czarnucha dla początkujących

"Czarny młyn" to nie tylko rozpadające się kamienice, analiza socjologiczna i górnośląska czarnucha. To również przygoda i fantazja.
Czarnucha dla początkujących
Bezrobocie, złomiarze, zamknięte fabryki, nędza i brak perspektyw to motywy niekoniecznie kojarzące się z kinem dla młodej widowni. Mariusz Palej wyczarował z nich jednak na tle szaroburego krajobrazu zubożałego Górnego Śląska film pełen przygód, niesamowitości i fantazji. 

Umieszczenie akcji na podupadłej prowincji nie jest przypadkiem. "Czarny młyn" tyleż oferuje fabularne atrakcje dla najmłodszych kinomanów, co przekonująco odmalowuje realia niedoinwestowanych rejonów Polski. Już swoim poprzednim filmem – "Za niebieskimi drzwiami" – Palej udowodnił, że nie interesuje go tworzenie eskapistycznej, familijnej rozrywki. Poprzednio opowiadał o traumie, śpiączce i dziecięcej depresji, sięgając po estetykę horroru. Tym razem znacznie bliżej mu do turpistycznego kina społecznego. Dzięki tej formie przybliża realia życia wielu młodych ludzi, które mogą wydać się nie do pomyślenia dla widowni wielkomiejskiej.


Nie tylko miejsce akcji nawiązuje do kina społecznego. Także fabuła koncentruje się na bolączkach Polski B – na dodatek są one przedstawione bardziej wiarygodnie niż w niejednym polskim filmie dla dorosłych dziejącym się na prowincji. Bohaterami "Czarnego młyna" są dzieciaki z rozpadającej się kamienicy gdzieś na Śląsku – jak niegdyś w "Gorącym czwartku" Michała Rosy, który był do tej pory jedynym rodzimym filmem ukazującym realia życia najmłodszych wśród węgielnych hałd. Akcja "Czarnego młyna" zawiązuje się, gdy dochodzi do tragedii w tytułowym budynku. W wybuchu ginie ojciec głównego bohatera, Iwa. Po kilku latach od tego wydarzenia wokół Czarnego Młyna zaczynają się dziać niewyjaśnione zdarzenia. 

Zanim przygoda i niesamowitości przejmują akcję filmu, Palej tworzy kompletny obraz życia lokalnej społeczności. Po śmierci taty Iwo jest wychowywany przez matkę, a samotna kobieta w wiejskich realiach jest niemal skazana na wegetację. Na domiar złego, Iwo ma niepełnosprawną siostrę, którą musi się wbrew własnej woli opiekować, gdy matka próbuje znaleźć zatrudnienie. Ale nie tylko im się nie wiedzie. Bo w kamienicy mieszka jeszcze posądzany przez wszystkich o złodziejstwo złomiarz, sąsiadka żyjąca z hodowli królików i pozostawiony samemu sobie nastolatek, którego rodzice wyjechali do pracy do Londynu. Na los tych bohaterów, podobnie jak większości mieszkańców miejscowości, cieniem kładą się ruiny spalonej fabryki, która swego czasu była głównym miejscem zatrudnienia w okolicy.

Tak, jak film przekonująco odmalowuje ekonomiczne realia polskiej wsi, tak samo dobrze oddaje obraz dzisiejszej młodzieży – szczególnie w kwestii języka. Film zaskakuje też dobrą grą młodych aktorów, co jest zasługą w równym stopniu reżysera, który potrafił ich odpowiednio poprowadzić, co scenariusza, szczególnie dialogów, które, owszem, szeleszczą papierem, ale tylko czasami. 

"Czarny młyn" to na szczęście nie tylko rozpadające się kamienice, analiza socjologiczna i górnośląska czarnucha. To również przygoda i fantazja. To, co niewytłumaczalne, wkracza w fabułę stopniowo, wykorzystując codzienne rekwizyty i zwyczajne okoliczności. Swoją rolę do odegrania mają niepełnosprawna siostra Iwa, króliki sąsiadki, a nawet znikający piekarnik mamy. Dzięki temu atmosfera gęstnieje ze sceny na scenę.

Póki Palej opiera się na tajemnicy i ogrywa potoczne wydarzenia, obdarzając je ponadnaturalnymi wymiarami, przygoda angażuje i wciąga. Znacznie gorzej reżyser radzi sobie z rozwiązaniem akcji, które wyróżnia się stylistycznie na tle reszty filmu, jakby pochodziło z zupełnie innego kinematograficznego wszechświata. Można odnieść wrażenie, jakby twórcy zwyczajnie pogubili się w stworzonej przez siebie intrydze. Finał bowiem ani nie przynosi rozwiązania zagadki, ani nie odpowiada logicznie na stawiane wcześniej pytania. 



Najgorsze w "Czarnym młynie" jest jednak coś innego. Nagle do tak realistycznie przedstawianego świata wkracza bardzo złe CGI, a wraz z nim czyste, komiksowe zmyślenie, które jednak nie cieszy kreatywnością fantazji, raczej rozczarowuje infantylnością i brakiem szacunku dla inteligencji widzów. Twórcy najwyraźniej stwierdzili, że przysłonią brak sensu bombastyczną skalą realizacji i karykaturalnie wykorzystaną estetyką kina superbohaterskiego. 

W "Gorącym czwartku" kilku biednych nastolatków kradło torbę z zachodnimi smakołykami, jawiącą się niczym największy skarb z innego świata. Ale jednak nie przyniósł im oczekiwanej satysfakcji. Z "Czarnym młynem" jest podobnie. Twórcom wydawało się, że umieszczając w filmie w cyfrowe "cudeńka" rodem z kina blockbusterowego, obdarowują widownię filmowymi łakociami. Okazało się jednak, że znacznie lepiej sprawdza się zgrzebność prowincjonalnego realizmu niż podrabiane hollywoodzkie atrakcje.
1 10
Moja ocena:
6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones